Zajechaliśmy więc na Jeziorankowe "podwórze" lecz nie widząc żadnych samochodów postanowiliśmy się przejechać jeszcze dalej. Po paruset metrach natknęliśmy się na Restaurację-Pub Helena. Wprawdzie przed wejściem stało jedynie samotne pikaczento ale postanowiliśmy zaryzykować.
Wyświetl większą mapę
Pomimo, że guru moich poszukiwań kulinarnych Magda Gesssssler (kreatorka smaku, mody, trendów itp. itd. ;) której odcinkami raczę się czasami na onetowym vod zawsze znajduje w takich miejscach nieświeże żarcie i pewnie ma to coś wspólnego z małą odwiedzalnością, jednak głód dawał się we znaki a i zmęczenie też. Na sjestę czekaliśmy równie ochoczo jak na posiłek. Zanim jednak weszliśmy do środka, zeszliśmy na dół do jeziora do którego od knajpy jest jakieś 15 metrów połazić trochę po lodzie (tzn. po jeziorze)
Ładnie, prawda? |
Wnętrze lokalu jest zdecydowanie za bardzo przeładowane, może ze względu na to, że znajduje się tam również galeria rzeźby o czym obwieszczał znak przy wejściu. Jest również mnóstwo roślin i chwilami przypomina to ogród botaniczny.
To restauracja, muzeum rzeźby czy ogród botaniczny? |
Z tego co pamiętam to knajpka ta istnieje już od dłuższego czasu (myślę, że z paręnaście lat) i, niestety to widać. Nie jest może zapuszczona, było w miarę czysto i schludnie jednak wystrój nawiązuje chwilami do zamierzchłych czasów (lata 90), brak tu w moim odczuciu spójnej koncepcji zarówno kolorystycznej jak i przestrzennej. Nie zrozumcie mnie jednak źle, nie było strasznie :) Dobre wrażenie robią duże okna przez które wpada sporo światła do lekko ponurego wnętrza (może to kwestia pory dnia w której przyszliśmy) Okna są z widokiem na jezioro, chociaż zasłaniają go niestety stojące przed sosny. Na górze jest chyba taras z którego w lecie jest pewnie ładny widok na sporą część jeziora.
Duże okna dają wpuszczają sporo światła |
Wracając jeszcze na chwilę do rzeźb to niektóre robią wrażenie
Niektóre rzeźby są... monumentalne ;) |
Obsługiwała nas bardzo miła kelnerka, zaproponowała nawet jakieś potrawy (co niestety nie często się zdarza, a w niektórych knajpach obsługa nawet nie raczy przyjść do stolika - możecie to sobie wyobrazić??? ;) Pani nie zraziła się nawet moim pytaniem co mają na stanie świeżego (nie, nie byłem złośliwy, po prostu chciałem wiedzieć). Plusik dla pani. Do samego końca była sympatyczna i jako, że było po nas widać że dopiero zeszliśmy ze stoku, zapytała nas na czym jeździliśmy. Zapomniałbym dodać, że oprócz nas siedziało jeszcze tylko dwóch starszych panów. Knajpa myślę, że mogłaby pomieścić jakieś 20-30 osób więc pani raczej do roboty nie miała za wiele no ale wcale nie umniejsza to jej zasług na polu "obsługa klienta".
Moje pierogi dziwnie przypominały kołduny i, na pierwszy rzut oka porcja wyglądała na małą. Na szczęście ciasto było grube a farszu całkiem sporo. Mógłby być jedynie trochę lepiej przyprawiony, słabo czułem jego smak a na dodatek po paru minutach danie było zimne.
Swoją drogą, czy znacie jakieś knajpy w których podgrzewa się talerze np. za pomocą specjalnej maszynki czy chociażby na parze? To chyba nie jest aż takie trudne a jeśli chce się zsynchronizować podawanie dań dla większej liczby osób to chyba muszą istnieć jakieś kung fu techniki które pozwalają utrzymać jedzenie ciepłe?
Jako, że ostatnio jadłem dobry deser w Di Stradzie zamówiłem i tutaj. Szarlotkę. Kelnerka polecała ją jako domową i może rzeczywiście taka była. Niestety mus jabłkowy na 95 procent pochodził ze słoika z prażonymi jabłkami, który sam w sobie nie jest zły ale po takiej domowej robocie spodziewałem się czegoś lepszego. Ciasto było za grube - właściwie 3/4 szarlotki to było ciasto - czyli susza. Niestety wypiłem wcześniej najlepszą herbatę na świecie "Lipdem" i nie byłem już w stanie tego przełknąć. A, do przebicia się przez górną warstwę ciasta musiałem użyć prawie młotka z przecinakiem ;)
Do ciasta był jeszcze kawałek loda, rozpoznaliśmy to jako lody firmy Koral. Nie polecam...
Podsumowując: było całkiem miło, chociaż jakoś tak cicho, teraz dopiero sobie przypomniałem, że nie grała wcale lub bardzo cicho muzyka (ale nie było to tak, że stanowiła miłe tło, po prostu jej nie było). Restauracja Helena nie wyróżnia się niczym specjalnym jednak można tam w miarę dobrze zjeść będąc np. na desce (no albo na nartach ale wiadomo, że lepiej na desce ;) czy też zwiedzając pobliskie kaszubskie atrakcje turystyczne. A jest ich sporo bo przecież niedaleko mamy chociażby Szymbark obok którego jest skansen w którym m.in. jest piekarnia z cudownie pachnącym, świeżym chlebem oraz lokalne wyroby wędliniarskie (no ja to tylko o żarciu...) czy też kamienie mocy w Węsiorach przy których można się... wzmocnić
Na pierwsze danie zamówiliśmy żurek, polecany zresztą przez kelnerkę. Był dobry a nawet bardzo dobry. Podany w chlebie, w miarę świeżym, z jajeczkiem i dobrą białą kiełbasą która wydawała się taka "prawdziwa" a nie "parówkowa" jakie ostatnio można dostać w sklepach (fuj fuj)
Nie była to bardzo okazała porcja za to naprawdę smaczna |
Jaja muszą być, "wnętrze" też dało się wygrzebać i zjeść. Do zupy podano również porcję ziemniaków. |
Na drugie danie wybraliśmy pierogi i polędwiczki wieprzowe w sosie kurkowym. Obie potrawy całkiem dobre. Sos kurkowy w odczuciu neny był trochę za słony a polędwiczki lekko twardawe (sam spróbowałem i rzeczywiście tak było). Bardzo dobre były smażone ziemniaki, rewelacja. Do polędwiczek podano jakiś standardowy zestaw surówek (buraczki, marchewka, biała kapusta), mam wrażenie, że "gotowców" - nic specjalnego. Szkoda, że nie robi się już teraz surówek samemu - a przecież nie jest to aż taki trudne i czasochłonne na co dowodem jest jadłodajnia "Uroczysko" w Małkowie koło Żukowa. Ale o tym kiedy indziej.
Kurki: są, polędwiczki: są, smażone ziemniaki: są. Tylko po co ten kawałek pomarańczy i wątpliwego wyglądu sałata? :) |
Moje pierogi dziwnie przypominały kołduny i, na pierwszy rzut oka porcja wyglądała na małą. Na szczęście ciasto było grube a farszu całkiem sporo. Mógłby być jedynie trochę lepiej przyprawiony, słabo czułem jego smak a na dodatek po paru minutach danie było zimne.
Swoją drogą, czy znacie jakieś knajpy w których podgrzewa się talerze np. za pomocą specjalnej maszynki czy chociażby na parze? To chyba nie jest aż takie trudne a jeśli chce się zsynchronizować podawanie dań dla większej liczby osób to chyba muszą istnieć jakieś kung fu techniki które pozwalają utrzymać jedzenie ciepłe?
I znowu ta pomarańcza i zdechła sałata :) Masło przydałoby się gdyby nie to, że pierogi po paru minutach były zimne a masło nie chciało się już na nich roztopić... |
Jako, że ostatnio jadłem dobry deser w Di Stradzie zamówiłem i tutaj. Szarlotkę. Kelnerka polecała ją jako domową i może rzeczywiście taka była. Niestety mus jabłkowy na 95 procent pochodził ze słoika z prażonymi jabłkami, który sam w sobie nie jest zły ale po takiej domowej robocie spodziewałem się czegoś lepszego. Ciasto było za grube - właściwie 3/4 szarlotki to było ciasto - czyli susza. Niestety wypiłem wcześniej najlepszą herbatę na świecie "Lipdem" i nie byłem już w stanie tego przełknąć. A, do przebicia się przez górną warstwę ciasta musiałem użyć prawie młotka z przecinakiem ;)
Do ciasta był jeszcze kawałek loda, rozpoznaliśmy to jako lody firmy Koral. Nie polecam...
Szarlotka - zdecydowanie nie polecam |
![]() |
80 zł za dwuosobowy obiad. Tanio nie jest jednak również dziękujemy bo ogólnie miło i dosyć smacznie |
Podsumowując: było całkiem miło, chociaż jakoś tak cicho, teraz dopiero sobie przypomniałem, że nie grała wcale lub bardzo cicho muzyka (ale nie było to tak, że stanowiła miłe tło, po prostu jej nie było). Restauracja Helena nie wyróżnia się niczym specjalnym jednak można tam w miarę dobrze zjeść będąc np. na desce (no albo na nartach ale wiadomo, że lepiej na desce ;) czy też zwiedzając pobliskie kaszubskie atrakcje turystyczne. A jest ich sporo bo przecież niedaleko mamy chociażby Szymbark obok którego jest skansen w którym m.in. jest piekarnia z cudownie pachnącym, świeżym chlebem oraz lokalne wyroby wędliniarskie (no ja to tylko o żarciu...) czy też kamienie mocy w Węsiorach przy których można się... wzmocnić
Jezioranka chyba juz zamknieta... jedzenie w niej bylo całkiem dobre :)
OdpowiedzUsuńTrafiles teraz na brak sezonu... w takich knajpach jedzenie jest najlepsze wlasnie w cieplych miesiacach wakacyjnych. Teraz po prostu staraja sie jakos przetrwac zimowa posuche :)
Dania może i smaczne, obsługa przesympatyczna, ale ceny z kosmosu, za dwa dania: ryba , ziemniaki i surówki ze słoika(pikle) oraz golonkę też z ziemniakami i takimi samymi surówkami (mimo iż byliśmy gośćmi hotelowymi)ponad 90 zł ? Przesada, to sztuka na raz .............
OdpowiedzUsuń